W tej chwili akcje są mniej więcej na plusie. Jak na razie jest to powściągliwy wzrost, ale z czasem może się to zmienić. Wszystko obecnie kręci się wokół ostatniego posiedzenia Rezerwy Federalnej. My jednak dziś chcemy się skupić na obecnym cyklu stóp procentowych. I pokazać, co działo się z rynkiem akcji w przeszłości, gdy Fed konsekwentnie podnosił stopy procentowe.
Podaż pieniądza spada po raz pierwszy od stulecia
Gdy wzrasta inflacja, Rezerwa Federalna jest zobowiązana do podniesienia stóp procentowych. Aby ostudzić przegrzaną gospodarkę. Ludzie nie rozumieją, co się do nich mówi. Albo raczej nie zdają sobie sprawy, że to jest fundament banku centralnego. A jest nim stabilność cen. Dlatego jeszcze w 2021 roku mówiliśmy, że Fed pójdzie w górę ze stopami. Bo inflacja przyspieszyła, a stabilność cen jest powodem, dla którego ta instytucja została stworzona w pierwszej kolejności.
Przegrzana gospodarka charakteryzuje się bardzo silnym popytem, ale produktywność jest tak naprawdę opóźniona. To również dlatego inflacja rośnie. Po prostu w gospodarce jest za dużo pieniędzy, ale nie są one poparte wyższą produktywnością (technologia, praca). I nie ma na to rozwiązania poza ograniczeniami monetarnymi. Wzrost podaży pieniądza zaczyna zwalniać, a nawet spadać.
Na załączonym wykresie mamy zmianę podaży pieniądza (M2) rok do roku. I jest ona stosunkowo świeżo ujemna, -2 proc. Dla nas najbardziej kluczowe jest to, że ostatni skurcz nastąpił podczas tzw. Wielkiej Depresji na przełomie lat 20. i 30. XX wieku. Później, jak wynika z wykresu, skurcz właściwie nigdy nie wystąpił. Nastąpiło jedynie spowolnienie wzrostu podaży pieniądza M2. Spójrzmy teraz na inne dane, a dostrzeżemy kolejny fakt. Za każdym razem, gdy podaż pieniądza się kurczyła, następowała recesja.
Czy to oznacza, że akcje i gospodarka światowa pogrążają się w przepaści? To trochę bardziej skomplikowane. W rzeczywistości, odkąd Keynes napisał swoją Ogólną Teorię, spieramy się o to, jak duży wpływ na gospodarkę ma podaż pieniądza. Wielu może po prostu twierdzić, że nie jest to istotny wskaźnik. Dokładniej mówiąc, nie wiemy, jak bardzo agregat pieniężny M2 koreluje z PKB. W rzeczywistości tak jest. Dlatego banki centralne śledzą głównie zmiany w M2. Ale nie wiemy dokładnie, jak duży jest to problem.
Za każdym razem, gdy Fed podnosił stopy procentowe, powodowało to krach na giełdzie.
Jeśli mielibyśmy naprawdę dużo gotować doktrynę Keynesa, to tak naprawdę chodzi o stopniową inflację i częściową deflację baniek finansowych. Sam Keynes nazywał to utrzymywaniem stanu w swoistej quasi-bańce. Na papierze opisany proces można powtarzać ad infinitum. I Rezerwa Federalna działa zgodnie z doktryną Keynesa.
Za każdym razem, gdy Fed podnosił stopy procentowe w ciągu poprzednich 100 lat, ostatecznie w pewnym momencie coś „pękło” w gospodarce. To była część tego wybuchu. Efektem, krótko mówiąc, jest krach gospodarki i giełdy. A potem wszystko zaczyna się od nowa. Bańka zaczyna się ponownie nadmuchiwać. I robi to za pomocą luźnej polityki pieniężnej. I tak to się ciągnie w nieskończoność. Kiedyś jedynym sposobem było obniżenie stóp procentowych. Ostatnio – luzowanie ilościowe. Bo samo obniżanie stóp procentowych już nie działa. Bo jeśli obniżysz stopy do zera, to nie masz czego luzować.
Czy ma sens, by rynki akcji rosły, gdy rosną stopy procentowe? Tak i nie. Sama podwyżka stóp procentowych nie wymaże wcześniej wykreowanych pieniędzy. Zazwyczaj ograniczy jedynie ich ekspansję. Zatem akcje lub Bitcoin, mogą w tym okresie równie dobrze rosnąć w cenie. Ale problem polega na tym, że każdy inwestor podejmuje wtedy większe ryzyko. Natomiast gdy stopy procentowe spadają, w zamian ryzykujesz mniej. To nie jest rocket science.
Podsumowanie
W tej chwili wszystko zależy od oczekiwań. Czy stopy procentowe będą, czy nie będą nadal rosły. Czy nastąpi tak bardzo pożądany przez byki zwrot w polityce monetarnej Rezerwy Federalnej. Rynki zaczynają wyceniać, że zwrot ten nastąpi jeszcze w tym roku. Chociaż jest jeszcze dość wcześnie, aby stawiać takie hipotezy. Dla nas najważniejsza jest teraz świadomość, że upadek Silicon Valley Bank to dopiero początek problemów w systemie finansowym. Albo problem w sektorze bankowym będzie się pogłębiał, albo nastąpi krach w innym sektorze.